Auto w Pracy

Slideshow Image

Po serii chińskich samochodów tym razem powrót do Europy. Nie oceniam, lepiej czy gorzej, ale różnice widać od razu – wszystko znajome, na swoim miejscu. Pewnie olbrzymie znaczenie ma fakt, że jest to Skoda. Marka, którą doskonale znam, więc czuję się tu jak w domu. 

 

Skoda Kodiaq, jak na europejskie warunki, to duży format – 4758 mm długości, 1864 mm szerokości i 1675 mm wysokości. Po zeszłorocznych zmianach trochę urosła i wygładziła kształty. Trochę szkoda, bo lubię kanciaki z wyraźnie poprowadzoną linią nadwozia. Taka klasyka, która pasuje do terenówki – tylko że Kodiaq jest SUV-em, a nie terenówką. W tej sytuacji nowe kształty lepiej wpisują się we współczesny design, szczególnie że jest to wersja RS.

 

Skoda w swojej ofercie nie ma klasycznego sportowego auta. Jest co prawda Skoda Fabia Rally2, auto typowo sportowe, ale ono nie figuruje w oficjalnym obiegu. Sportową lukę wypełniają modele oznaczone symbolem RS.

RS – Rally Sport to sportowa linia modeli Skody. Symbol RS pojawił się po raz pierwszy w 1974 roku przy rajdowych modelach Škoda 180 RS i Škoda 200 RS. Sportowe sukcesy zawsze przyciągają klientów, więc decydenci Skody postanowili pójść tą drogą. W 2000 roku pojawiła się Skoda Octavia RS. Dobre przyjęcie przez rynek spowodowało, iż wersja RS zaczęła pojawiać się w kolejnych modelach.

 

Dokładnie taka wersja Kodiaq RS zawitała do mnie. Silnik 2.0 TSI o mocy 265 KM i 400 Nm momentu obrotowego. Parametry godne sportowego modelu. Czy kupujący duży SUV naprawdę szukają tu wyścigowego charakteru? Według mnie chodzi tu o coś innego, a punktem wyjścia jest cena. Skoda Kodiaq RS, jak przystało na flagowy model, tania nie jest. Moją wyceniono na 270 300 zł, z czego 26 700 zł to dodatkowe wyposażenie. Suma duża, ale konkurencja za podobne auto potrafi wystawić wyższy rachunek. No cóż – tanio już było. Skoda awansowała na wyższą półkę cenową.

 

Co otrzymujemy w zamian? Dużego, dobrze wyposażonego SUV-a z mocnym silnikiem. Wygląda podobnie jak pozostałe wersje. Nie epatuje spoilerami czy kolorem.

Projektanci z wyczuciem wkomponowali kilka elementów, po których poznamy RS-a: tylny zderzak z dyfuzorem, aluminiowe końcówki wydechu, czerwone zaciski hamulców i lekko przemodelowany przedni zderzak. Oczywiście, dla mniej spostrzegawczych umieszczono na aucie stosowne emblematy RS. Tyle w zupełności wystarczy, bo auto kierowane jest do „starszej młodzieży”, która nie musi już niczego udowadniać.

 

Podobną filozofię zastosowano wewnątrz pojazdu. Dobre wyposażenie, ale bez krzykliwych kolorów, dodatkowych zegarów czy innego gadżeciarstwa. Jest oczywiście wyhaftowane logo RS na zagłówkach i przeszycia na fotelach czerwoną nitką. Czerwona nitka jest też na boczkach drzwi i desce rozdzielczej. Fotele z pamięcią i elektryczną regulacją też nam zdradzą, z jaką Skodą mamy do czynienia. Dobrze wyprofilowane, ładnie trzymają w zakrętach, ale – co istotne – nie utrudniają wsiadania czy wysiadania z auta. 

 

Uruchamiam silnik i zaskakuje mnie jego miły dźwięk. Dyskretnie informuje: „mam moc”. Tylko jeden szczegół – dźwięk jest z głośnika. Mimo wszystko przyznaję, że całkiem fajnie go dobrali.

 

Egzemplarz wyposażono w automatyczną skrzynię biegów – w tej klasie to już standard. Wygoda i bezproblemowe utrzymanie mocy w ryzach – przynajmniej przy ruszaniu. 265 KM to sporo i widać to w dynamice auta. Nawet nie muszę włączać trybu „sport”, aby to zauważyć. Wciskam gaz i sprawa załatwiona. Tryb „sport” zmienia charakter auta. Zmienia się dźwięk silnika i samochód jeszcze chętniej korzysta z mocy. Przyspieszenie od 0 do 100 km/h zajmuje 6,3 sekundy, a prędkość maksymalna wynosi 231 km/h. Podziękowania dla Skody, że nie ogranicza maksymalnej prędkości auta. Nie muszę korzystać – wystarcza mi świadomość, że mogę.

 

Traktuję to podobnie jak właściwości terenowe auta. To, że mam napęd 4x4, nie znaczy, że będę rozjeżdżał lasy czy parki. Mam – i sama ta świadomość daje mi poczucie bezpieczeństwa, że w razie potrzeby będę mógł go użyć. W Kodiaqu tryb „offroad” nie służy (chociaż pewnie by się dało) do pokonywania bezdroży i przepraw przez dzikie tereny. Terenowe atrybuty pozwalają korzystać z auta w celach rekreacyjnych – wyjazd na ryby czy działkę. Prawdziwy cel zakupu auta z napędem 4x4 to podniesienie poziomu bezpieczeństwa. Auto lepiej trzyma się drogi, co docenimy w zimowych warunkach.

 

Wróćmy do osiągów, bo pewnie jest to główny powód zakupu RS-a. Mnie w zupełności wystarczają osiągi trybu „normal”. Dobra dynamika, cicho i miły dźwięk „silnika” w tle. Tryb „sport” jest bardziej agresywny, ale przy dłuższej jeździe nieco męczący. Powodem jest agresywne brzmienie silnika. Ponieważ jest to dźwięk z głośnika, to przydałaby się regulacja jego natężenia. Może jest, ale jeszcze do tej funkcji nie dotarłem.

 

Ogólnie jest się czym pobawić, bo auto jest w wersji „na bogato”. Mnóstwo funkcji i ustawień. Część jest z gatunku „raz ustawić i zapomnieć”. Do nich zaliczam domykanie okien czy pamięć ustawień foteli. Do korzystania z innych trzeba się przyzwyczaić. Do tempomatu można to szybko zrobić.

Trudniej idzie z takim systemem automatycznego parkowania. Sporo osób chwali, ale najpierw trzeba pokonać barierę w głowie, że nie kręcimy kierownicą. No jak to – kierownica to atrybut władzy.

 

Na szczęście to jeszcze nie auta autonomiczne i mamy kontrolę nad nimi. Kodiaq, pomimo mocy, nie sprawia kłopotu. Dobrze trzyma się drogi, posłusznie reaguje na ruchy kierownicą. Dobra widoczność z miejsca kierowcy to kolejny atut.

 

Jest oczywiście cała masa systemów wspierających kierowcę. Działają sobie w tle, a my czasem zauważymy ich istnienie. Wyjeżdżamy z parkingu – jeszcze niewiele widać, a auto już nas informuje o ruchu poprzecznym za samochodem. Faktycznie, za chwilę widzimy to na kamerce. Tego jest cała masa, ale ta Skoda to przecież wersja „wszystko mająca”.

 

Luksus kosztuje i nie jest to tylko cena zakupu. Fizyki się nie oszuka – dwulitrowy benzynowy silnik o mocy 265 KM musi swoje spalić. Producent podaje średnie spalanie w przedziale 8,2–8,5 l/100 km. Jest to w miarę realne, aczkolwiek spalanie zależy w dużej mierze od stylu jazdy kierowcy – nawet chyba bardziej niż od miejsca użytkowania. Ja ostrożnie podałbym wartość 9 l/100 km z tendencją ruchu w górę. Niższe spalanie uzyskuję w trasie – przy spokojnej jeździe potrafi zawitać w okolice 7 l/100 km.

W mieście już takich cyfr nie widzę. 9 z hakiem to norma, ale powyżej „dychy” też nie jest sensacją.

 

Czy to dużo? Odpowiem: a czy ma to znaczenie? Kupując Kodiaqa RS, nie szukamy oszczędności, a komfortu i bezpieczeństwa. Moc i osiągi doskonale wpisują się w ten cel.

Tekst i zdjęcia: Dariusz Pastor

Test: Skoda Kodiaq PHEV

Test: Skoda Kodiaq 2,0 TDI