Przy tym samochodzie nie można zacząć inaczej niż od zachwytu nad wyglądem. Spodziewałem się ładnego auta, bo to wynika z natury cupe. Jednak Rafale zaskoczył mnie urodą. W mojej ocenie to jedno z najładniejszych nadwozi segmentu SUV cupe.
Rafale mały nie jest. Mierzy 4710mm długości, 1866mm szerokości i 1613mm wysokości. Kawał fury, a wygląda jak rasowe cupe. Aby przekonać się, że nie jest to łatwe zadanie, wystarczy popatrzeć na niektóre dzieła konkurencji. Może to i cupe, ale jakieś takie otyłe, napuchnięte, gdzie im tam do dzieła sztuki, jakim powinno być prawdziwe cupe.
Rafale, pomimo swoich wymiarów, jak przystało na sportowy samochód zachował lekkość linii. Dobrze dobrane proporcje, wydłużony przód i łagodnie opadająca linia dachu, jak w klasycznym aucie coupe. Przetłoczenia na błotnikach dodają muskulatury, a układające się w trójkąt przetłoczenie na drzwiach sprawia, że auto wydaje się bardziej smukłe i lżejsze. Mistrzostwo w projektowaniu.
Kolejny plus za przód auta. Grill zmieniający kolor w zależności od kąta patrzenia. Wąskie reflektory i świetlne kły charakterystyczne dla nowego stylu Renault.
Z tyłu też popracowano nad stylem. Aby nie wyszedł wielki otyły kufer, co przy tym gatunku jest naturalne, zastosowano prosty i skuteczny trik. Dolna część zderzaka jest w czarnym kolorze i pięknie odcina się od tylnej klapy. Tak jakby jej nie było. Do tego zakończono klapę spoilerem. Dało to efekt, że od dołu nie widzimy czarnego zderzaka, a od góry odchodzi spoiler, więc zostaje całkiem wąski pas klapy z ładnie wykreślonymi światłami. Super. Dach też zakończono spoilerem, aby podkreślić charakter auta.
Wnętrze auta nie było zaskoczeniem, bo właśnie tego się spodziewałem. To nowy styl Renault, w zasadzie jest to zestaw obowiązkowy. Znajdziemy go w Renault Espace, Scenic, Megane i teraz w Rafale. Unifikacja obniża koszty, ale w tym przypadku to akurat bym nie narzekał. Świetnie wygląda i to dopiero początek pochwał. Wsiadam do auta i monitory witają mnie animacją, od razu wiem, że to XXI wiek. Centralny wyświetlacz 12,3” skierowany w stronę kierowcy wydaje się zintegrowany z panelem zegarów. Wirtualny kokpit także ma pokaźne rozmiary 12”. Mam wrażenie jakby otaczały mnie monitor z niesamowitą ilością możliwości. Coś w tym jest, bo system multimedialny openR Link z wbudowanymi usługami Google potrafi wiele. Myślę, że nawet więcej niż potrzeba. Do tego możliwość konfiguracji zestawu wyświetlanych informacji, więc jest się czym pobawić. Szczególnie na początku. Po jakimś czasie, kiedy już wszystko poustawiamy pod siebie, pozapisujemy w ustawieniach to przychodzi nowy kierowca i je zmienia, a my zaczynamy zabawę od nowa.
Fotel kierowcy elektrycznie ustawiany, z pamięcią i masażem. Wygodny, ale wymagało to trochę czasu, zanim poustawiałem go do własnych preferencji. Zajęło mi to więcej czasu niż zwykle. Trochę to mnie zdziwiło, bo myślałem, że będzie szybko i prosto. Na szczęście wystarczy zrobić to raz, zapisać i zapomnieć.
Fotel ma funkcję łatwego dostępu, czyli cofa się po wyłączeniu silnika. Wygodny patent. Pasażer może mieć podobny, jest taka możliwość.
Zanim wyruszę, warto zajrzeć do bagażnika. 630 litrów pojemności to konkretna wartość. Jeszcze większe wrażenie robi po złożeniu siedzeń. 1910 litrów to pojemność małego dostawczaka. Mnie wystarcza standardowo, zwłaszcza, że ma bardzo fajny organizer ukryty pod podłogą bagażnika.
Renault Rafale jest hybrydą. Do mnie trafiła wersja E-Tech full hybrid 200. Jest też mocniejsza wersja E-Tech 4x4 300, wtedy dostajemy hybrydę plug-in.
W autach czysto spalinowych sprawa jest prosta, jeden silnik który generuje określoną moc. W przypadku hybryd już tak prosto nie jest. Mam silnik benzynowy o pojemności 1199 cm³ generujący 130 KM, plus E-motor 68 KM. Do tego jeszcze 34 KM z HSG. Moc się sumuje, ale nie całkiem więc do dyspozycji mamy 199 KM. Całkiem fajnie się zapowiada. Od razu sprawdzam jakie powinno być przyśpieszenie od 0 do 100km/h – 8,6 sekundy. Wystarczająco dużo do dynamicznej jazdy , trochę za mało aby mówić o typowo sportowym samochodzie. Tyle teorii, a trzeba to sprawdzić na ulicy.
Ruszając, zerknąłem na zasięg, a tam 910 km. No ładnie, błąd systemu czy konie niejadki ? Tym razem zaczynam od wyjazdu za miasto. Średnie spalanie zresetowane i start. Do samochodu trzeba się przyzwyczaić, trochę go wyczuć więc jadę spokojnie do celu. Po 100 km przybyło zasięgu. Licznik wskazuje, że auto przejedzie jeszcze 920 km. Normalnie perpetum mobile. Tajemnica tkwi w średnim spalaniu, które wynosi teraz 5l/100km. Miła niespodzianka. Duże auto z potencjałem, a pali jak maluch. Tak to możemy się bawić. Wybieram tryb „sport”.
Włączyć go mogę bezpośrednio przyciskiem na kierownicy. W sumie to niezupełnie bezpośrednio, bo przycisk „multi sense” obsługuje wszystkie tryby. Comfort, eco, sport i perso. Ja bym zostawił tu tylko tryb „sport”. Byłby zdecydowanie szybszy dostęp do niego. Wybór pozostałych trybów zostawiłbym tylko na centralnym monitorze. „Sport” poprawia charakterystykę auta. Inne brzmienie silnika, auto sztywniejsze w prowadzeniu no i żywiej reaguje na przyśpieszenie. Tu trzeba się przyzwyczaić, bo nie jest to reakcja natychmiastowa. Gwałtowne wciśnięcie pedału gazu i dopiero po chwili jest wystrzał do przodu. Silniczek 1,2 litra to jednak nie jest sportowa jednostka. Na autostradzie to nie przeszkadza, ale na krętych drogach przy większym ruchu to trzeba już uwzględnić. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Silniczek 1,2 nie jest żarłoczny na paliwo. Przy dynamicznej jeździe średnia przekroczyła nieznacznie 6 l/100km. Oczywiście chwilowe spalanie potrafi być znacznie wyższe, ale później przy spokojniejszej jeździe szybko spada. Prędkość maksymalna ograniczona jest do 180km/h.
W mieście hybrydy charakteryzują się niskim spalaniem, co wynika ze sposobu odzyskiwania energii podczas hamowania, a tego akurat w mieście nie brakuje. Średnia ciągle trzyma się w okolicy 6 l/100km. Spokojnie mogę stwierdzić, że jest to ekonomiczne auto, przynajmniej jeśli chodzi o eksploatację. Przynajmniej u mnie oszczędnie, nawet komputer mi to potwierdza. Koszty są przy zakupie. Bez 200 tys. to nawet nie ma co iść do salonu. Nominalnie dużo, ale tanich samochodów już nie ma. Tu przynajmniej kupimy samochód niezwykłej urody z dobrym wyposażeniem i nie byle jaką mocą. Wyposażenie naprawdę jest bogate.
Panoramiczny dach z elektromagnetycznym ściemnianiem nie jest takim oczywistym wyposażeniem nawet w klasie wyższej.
Bardziej przyziemne elementy to oczywiście kamera 360⁰, system samoparkowania, czy mój ulubiony gadżet, ruchoma półka na centralnym tunelu. Niby drobiazg a cieszy, tak jak duża liczba gniazd typu „C” Naliczyłem ich 6 w kabinie. Teraz to podstawowa sprawa, aby było gdzie telefon podładować.
Jest jeszcze wyświetlacz head-up co też jest przydatnym wynalazkiem i system 4 control. 4 control to system czterech kół skrętnych, dzięki czemu samochód jest bardziej zwrotny i lepiej trzyma się drogi. Dokładnie jak to działa możemy obserwować na monitorze, gdzie system pokazuje nam aktualny kąt ustawień kół. Normalnie nie zwraca się na to uwagi, a system swoją robotę robi.
Tekst i zdjęcia: Dariusz Pastor