Vitara FL, czyli Vitara po faceliftingu. Zazwyczaj facelifting oznacza, że model został poddany kosmetycznym zmianom, bez większej ingerencji w samą konstrukcję pojazdu. Często są to zmiany tylko kosmetyczne, aby autko nie odbiegało od współczesnych trendów.
Vitara lekko wyłamała się z tego schematu, bo patrząc na auto nie widać zbytnio zmian. Jest lekko przemodelowany przód auta, ale zmiana na tyle mała, że większość osób nawet tego nie zauważy. Nawet trudno powiedzieć, że jest to zmiana na lepsze, w zasadzie nowe jest tak samo dobre jak stare. Jest jeszcze nowa gama kolorów, ale w tym to nikt się nie połapie, który kolor nowy, a który już był. Można powiedzieć, co tu było zmieniać, jak sylwetka i styl Vitary to klasyka gatunku, a to się nie starzeje. Przynajmniej nie tak szybko.
Zdecydowanie inaczej wygląda sytuacja wewnątrz samochodu. Zmieniono centralną konsolę. Mały ekranik multimedialny zdecydowanie urósł do 9 cali. Trudno tej zmiany nie zauważyć. Tak się zastanawiam, czy jest to facelifting, czy już nowa generacja wnętrza.
Zmiana jak najbardziej potrzebna, bo możliwości nowego systemu są dużo większe niż to co mieliśmy na małym ekranie w poprzedniej wersji. Nie jest to całkiem nowy system, bo w zasadzie w nowym S-Crossie już go mieliśmy, tylko, że w formie doklejonego tabletu. W nowym Swiftcie także go znajdziemy. Spodziewałem się, że w Vitarze FL będzie identycznie, a tu niespodzianka. Ekran wbudowano w deskę rozdzielczą. Mnie to pasuje, bo wystające ekrany zaburzają estetykę wnętrza, Oczywiście to rzecz gustu, więc fajnie, że można wybierać, a nie wszystkie samochody są takie same.
Nowy samochód, więc nie ma siły, aby nie było obowiązkowych systemów bezpieczeństwa, którymi uraczyła nas Unia Europejska. Jakbyśmy mieli jakieś wątpliwości czy są, to w tym aucie ich mieć nie będziemy. W jubileuszowej Vitarze pomiędzy wlotami nawiewu, był piękny japoński zegar. Taki smaczek dodający uroku. Niestety już go nie ma, w zamian jest „oko Saurona”. Kamera systemu monitorowania kierowcy. Taka ordynarna inwigilacja non-stop, której nigdy bym sobie nie zamówił. Niestety nikt tu nabywcy nie pyta o zgodę, montują i trzeba płacić za coś co tylko irytuje. Tak samo jak system czytania znaków drogowych i ostrzegania sygnałem dźwiękowym o przekroczeniu prędkości. Nie dosyć, że wliczone w cenę auta, to jeszcze tego nie można wyłączyć na stałe. Nawet jak wyłączymy, to przy ponownym uruchomieniu silnika, system zostanie na nowo aktywowany. Tak wymaga Unia. Producenci wiedzą, że nie jest to lubiane i stosują różne triki, aby to obejść. Teraz jak wsiadam do nowego samochodu, to obok ustawienia fotela i lusterek, doszło teraz szukanie jak pozbyć się tych unijnych umilaczy. Więc tu też od tego zaczynam. Hmm, nie widzę żadnego przycisku, który mógłby mnie w tym pomóc, więc trudno poszukam później, może nawet trzeba będzie sięgnąć do instrukcji.
Ruszam i czyżby tu nie było tego systemu ? Niemożliwe, bo przecież jest to ustrojstwo zamiast zegara. Pojawia się także ikonka informująca o aktualnym ograniczeniu prędkości, a więc znaki czyta. Czyżby brzęczyk został wyłączony na stałe? To nie zgodne z dyrektywą, więc trzeba się temu lepiej przyjrzeć, a w zasadzie wsłuchać w to. Dźwiękowe powiadomienie działa bardzo cicho. Żeby je usłyszeć, najlepiej wyłączyć audio i klimatyzację. Sprawa wyjaśniona. W trybie ustawień musi być możliwe ustawienie poziomu głośności powiadomień. Tak jest w Swiftcie, więc pewnie tu jest tak samo, z tą różnicą, że w Vitarze ten tryb jest naprawdę cichy. Nie ma co dalej szukać, bo jeszcze coś zepsuję i aktywuje to dziadostwo. Jest dobrze, przy kolejnym uruchomieniu dalej jest cicho.
Sytuacja opanowana, można zająć się jazdą. Czy są jeszcze jakieś istotne zmiany, oprócz elektroniki ?
Wygląda, że raczej nie. Na początku roku miałem jubileuszową Vitarę przed liftingiem. Ten sam silnik 1,4 BoosterJet o mocy 129 KM, napęd 4WD jak teraz i manualną sześciobiegową skrzynię biegów. Porównuję dane techniczne i wychodzi, że nowa Vitara jest szybsza od starej. W praktyce wielkiego znaczenia to nie ma czy prędkość maksymalna to 180 czy 195km/h, ale zawsze lepiej więcej niż mniej. Nawet nie zamierzam tego sprawdzać.
Vitara jest samochodem statystycznego klienta. Ma mieć to co większość klientów uważa, że jest potrzebne i powinno być w ich nowym samochodzie. Najlepiej, jakby to już było w standardzie, bo dopłacać nikt nie lubi. Skoro klient sobie tak życzy, to Suzuki dokładnie takie auta ma w ofercie i to już w podstawowej wersji. Do wyboru są trzy wersje i żadna nie jest przysłowiowym golasem, ani też nie ma wersji super luksusowej. Po co tworzyć takie, jak klienci ich nie kupią.
Nowy samochód spełniający unijne normy musi kosztować, więc nabywca wydając 100 tyś złotych wymaga co nieco, raczej niewielu skusiłoby się na ubogą wersję kilka tysięcy tańszą. W drugą stronę, to Vitara nie kojarzy się z luksusem, więc na dużo droższą Vitarę także nie byłoby popytu. Pozostało szukanie złotego środka i to się udało. Nie tylko w kwestii finansowej. Właściwości użytkowe auta to także wypadkowa oczekiwań klientów. Przy takich założeniach Vitara musi być autem uniwersalnym. Takim ani dużym, ani małym. 4100 mm długości to akurat tyle ile potrzeba, aby pomieścić rodzinkę 2+2 z bagażem. Z drugiej strony na tyle mało, że nie stresujemy się parkowaniem. Można używać w mieście, a nawet zjechać z asfaltu w trakcie wycieczki za miasto. Prześwit wynosi 175 mm, więc to co spotkamy na publicznej drodze nie powinno zrobić nam krzywdy, nawet jeśli mamy napęd tylko na jedną oś. Jest też wersja z napędem 4x4, co może zaskoczyć, bo takie rozwiązanie wykracza poza zakres oczekiwań przeciętnego klienta. W momencie, kiedy wiele firm w celu obniżenia kosztów rezygnuje z napędu 4x4, Suzuki daje taką wersję w popularnym modelu. Szacunek, bo Vitara zawsze była autem terenowym z dużym offroadowym potencjałem. Do dzisiaj różne zmoty na bazie Vitary dzielne walczą w terenie. Z nowej Vitary zmoty raczej nikt nie zrobi, ale w terenie wstydu nie ma.
Większość klientów i tak emocji w terenowej jeździe szukać nie będzie. Dla nich istotne jest zachowanie auta w codziennym ruchu i niskie spalanie. 4x4 to opcja do wykorzystania w zimowych warunkach, jeśli spadnie śnieg.
Auto prowadzi się przyjemnie, tak jak poprzednią wersję. Dopracowano system ostrzegania przed kolizją. Przestał być nadgorliwy. Reszta systemów też się uspokoiła, co zaliczam na duży plus.
Pozostała kwestia spalania. Pierwsze wrażenie, to mały szok. Wyjechałem z salonu, a tu 9l/100km. Auto nie rozgrzane, start i wpadłem w pełzający korek, a to nie mogło się inaczej skończyć. Na szczęście rozluźniło się na ulicy i spalanie zaczęło szybko spadać. Zatrzymało się na niecałych siedmiu litrach, co jak na Warszawę jest do zaakceptowania. Obserwacja w kolejnych dniach daje jeszcze lepsze wyniki. Zejść poniżej 6//100 km nie jest takie trudne.
W trasie idzie mi jeszcze lepiej. W realnych warunkach, bez blokowania ruchu osiągam 4,0l/100km. Czasem pojawia się trójka z przodu, ale to tylko chwila. W końcu samochód ma służyć do sprawnego przemieszczania się, a nie bicia rekordów. Więc jak ma być szybko i sprawnie to wychodzą mi widełki od 4 do 6l/100km, w zależności od warunków i szybkości przejazdu.
Suzuki Vitara FL pomimo, że jest samochodem „złotego środka” który ma sprostać wymaganiom jak największej grupy klientów, nie jest autem dla każdego. Jeśli ktoś szuka samochodu rzucającego się w oczy wyglądem, wyposażeniem czy osiągami, to będzie rozczarowany. Jeśli ktoś szuka solidnego auta w rozsądnej cenie, to Vitara może zostać przyjacielem na lata.
Tekst i zdjęcia: Dariusz Pastor