Nowy Swift, w tym przypadku określenie nowy jest w pełni uzasadnione. Zmienił się wygląd zewnętrzny, wnętrze i pod maską też zmiany.
Zacznijmy od wyglądu zewnętrznego. Suzuki wróciło do swojego stylu, wystarczy spojrzeć i od razu wiemy, że to japoński samochód. Dla Europejczyków może lekko kontrowersyjna uroda, ale ma swój urok. Przynajmniej odróżnia się od konkurencji. Dla mnie to plus, chociaż nie wszystkie azjatyckie samochody jestem w stanie zaakceptować. Nowa gama kolorów przyciąga wzrok. Jasne pastelowe odcienie nie pozwalają przejść obojętnie. Podoba się lub nie, to rzecz gustu. Zawsze można kupić auto w klasycznym kolorze. Mnie się podoba, chociaż przy pierwszym wejrzeniu, była chwila zawahania - ładny czy nie. Szybko polubiłem tą subtelną miętową zieleń. Taki mały, wesoły samochodzik.
Z zewnątrz zmieniło się praktycznie wszystko, chociaż styl Swifta został zachowany. Jest podobny układ świateł, podobna linia nadwozia, ale jak się przyjrzymy to wszystkie elementy zostały zmienione. Swift dalej jest autem pięciodrzwiowym i tego nie ukrywa. Zrezygnowano z ukrytej klamki w tylnych drzwiach. Dynamicznie wyostrzono przód auta, ale reszta jakby trochę przytyła. Daje to ciekawy efekt. Tak jakby były to dwa różne oblicza auta, w zależności od kąta patrzenia. Raz wychodzi dynamiczne auto o sportowym charakterze, a raz miejski misiaczek na zakupy.
Wnętrze także przeszło metamorfozę. Tu nie ma wątpliwości, ta zmiana była konieczna. Elektronika poszła mocno do przodu. Poprzednia generacja, owszem była funkcjonalna i estetyczna, ale widać było, że ma już swoje lata.
Teraz jest duży ekran na środku konsoli i nowe zegary. Zmieniono też panel klimatyzacji. Kierownica też dostała nowy wygląd. No cóż, do tej pory było tak, że jak znało się jedno Suzuki to człowiek błyskawicznie odnajdywał się w każdym innym modelu tej marki. Było minęło. Teraz mamy kilka wariantów. Stara generacja modeli, auta adoptowane od Toyoty, Ignisa i nową generację Swifta i Scrossa. Przynajmniej jest ciekawie.
Nowy wyświetlacz na plus, panel klimatyzacji na minus. Pomimo, że wygląda nowocześniej, to funkcjonalność starej wersji była większa, a na pewno prostsza. Zegary także otrzymały nowy wygląd. Mnie bardziej podobały się te stare. Miały trochę sportowego charakteru. W nowym panelu zrezygnowano z osadzenia zegarów w tubach, pozostawiono ekranik komputera, ale co istotne, dodano strzałkę nawigacji. To duży plus, bo tego właśnie brakowało. Ten patent poprawia bezpieczeństwo, bo mniej absorbuje uwagę kierowcy podczas jazdy. Super, że jest i to w czytelnej formie.
Estetyka wnętrza w dużym stopniu zależy od naszego wyboru podczas zakupu. Tu decyduje klient. Białe wykończenie wygląda świetnie, ale nie koniecznie jest łatwe w utrzymaniu czystości. Wyposażenie określiłbym, że jest na przyzwoitym poziomie. Jest to co faktycznie potrzebujemy. Nawigacja, możliwość podłączenia smartfona, kamera cofania i cała masa asystentów kierowcy. Nie chce mi się już kolejny raz pisać o tym, że unijne dyrektywy w zakresie obowiązkowego instalowania takiej ilości systemów zbliżają się do granic absurdu. Jeżeli wszystko jest włączone, to co chwila coś pika, brzęczy, błyska czy trzęsie kierownicą. W efekcie przestajemy na to reagować. Niestety taka jest uroda nowych samochodów.
Swift jest niedużym autem, które często pełni rolę samochodu rodzinnego i całkiem dobrze spełnia się w tej roli. Teoretycznie jest autem pięcioosobowym, ale komplet pasażerów to raczej tylko w sytuacjach awaryjnych. W czwórkę jest ok. Oczywiście jak na auto mierzące 3860 mm długości. Przy tych wymiarach, nawet udało się wygospodarować całkiem przyzwoity bagażnik o pojemności 265 litrów. W razie potrzeby, jest możliwość złożenia oparcia tylnej kanapy.
Kompletna zmiana modelu, więc zmiany zaszły też pod maską. Jest nowy silnik. Z 4 cylindrów zostało 3. Czy jest to dobra zmiana ? Trudne pytanie. Producent twierdzi, że auto jest lżejsze, przez co mniej pali, a dynamika samochodu na tym nie ucierpiała. To można ocenić tylko podczas jazdy. W takim razie w drogę.
83 KM mocy to wartość dość przeciętna, ale Swifty tak miały. Pomimo umiarkowanej ilości koni dobrze jeździły. Przy ruszaniu czuć, że są trzy cylindry. Jest głośniej i jakby mniej dynamicznie, chociaż katalogowe parametry temu zaprzeczają. Oczywiście nie ma obawy, że zostaniemy na światłach, czy będziemy tamować ruch. Pojeździłem po Warszawie i autko daje radę, ale Swifta Sporta nie zastąpi. Jeśli nie szukamy sportowych emocji w ulicznych „wyścigach”, to mocy do sprawnego poruszania wystarcza. Szybko za to docenimy atut niewielkich rozmiarów. Szczególnie jak będziemy szukać miejsca do zaparkowania. Plus za zwrotność autka.
Test miejski zdany. Pora wyjechać za miasto. W trasie podobnie jak w mieście. Bez problemu dopasujemy się do panujących warunków na drodze. Na autostradzie nie poszalejemy, bo prędkość maksymalna Swifta to 170km/h, ale przecież tyle i tak nie wolno jechać. Sytuacja się zmienia wraz ze zmianą kategorii drogi. Czym niższa to większa przyjemność z jazdy. Wąskie, kręte drużki to idealne miejsce dla Swifta. Tam Swift przypomina sobie, że odnosił rajdowe sukcesy. Co prawda, wymaga to od nas dość częstej zmiany biegów, ale warto się pobawić. Zakładając, iż taka zabawa to tylko jakiś odcinek trasy, nie popsuje nam to średniego spalania. No właśnie, jak to z tym spalaniem. Trzy cylindry miały je obniżyć. Moja średnia wyszła 4,5l/100km. Bez jakichkolwiek prób oszczędzania. Wliczyłem tu jazdę w mieście, drogi lokalne i szybkiego ruchu. Jak dla mnie to dobry wynik.
Bez problemu można zejść w okolicę 4 litrów/100km. Można jeszcze mniej. Przy zachowaniu dyscypliny, spalanie na poziomie 3,5l/100km nie powinno nikogo zaskoczyć. Wygląda, iż trzycylindrowa hybryda spełnia pokładane w niej nadzieje. Owszem, tylko, że w poprzedniej generacji z czterocylindrowym motorem miałem podobne spalanie. W trasie według mnie jest tak samo. Niższe spalanie jest w mieście. Różnica nie jest duża, bo około litra na 100 km. W litrach niedużo, ale przy spalaniu na poziomie 4 – 5 l/100km to 20%, a to już sporo.
Nowy Swift zachował styl i cechy poprzedniej generacji. Nieduże autko o dużej funkcjonalności i niskich kosztach użytkowania. Można bawić się w ecodriving i obniżyć wydatki na paliwo. Szkoda, że przynajmniej na tą chwilę nie słychać nic o wersji sport. Tak 200 KM to byłby powrót do dawnego Swifta Sport, który z pewnością ucieszyłby fanów marki.
TikTok: https://www.tiktok.com/@autowpracy/video/7381747712737299744
Tekst i zdjęcia: Dariusz Pastor